Praca, którą można wykonywać w domu wydaje się nie mieć żadnych wad (chyba, że ktoś wyjątkowo nie lubi swoich czterech kątów). W powszechnym mniemaniu ten rodzaj pracy cechuje możliwość dowolnego regulowania godzin pracy (w domyśle, nigdy więcej ośmiu godzin dziennie), brak nadzoru (pan kierownik mi ‘lotto’), swobodne decydowanie o dniach wolnych od pracy (odwrócone proporcje, weekend trwa 5 dni a tydzień roboczy skracamy do dwóch) a nawet niczym nieskrępowana możliwość robienia zakupów w godzinach poza godzinami szczytu (co najbardziej doceniamy w okresie okołoświątecznym, gdy do sklepu rzucają świeżego karpia). To wszystko w jakimś stopniu jest rzeczywiście prawdą, ale jak mówi przysłowie, każdy kij ma dwa końce. Po pierwsze , chociaż praca w domu wydaje się być dla zadeklarowanego śpiocha idealna, śpioch musi liczyć się z sytuacją, że stały klient ściągnie go z łóżka o godz. 6.00 rano z dramatyczną prośbą o ekspresowe tłumaczenie. Dla odmiany obudzony tak 'brutalnie' tłu
Blog tłumacza języka angielskiego dla tłumaczy i nie tylko. Porady, ciekawostki, odpowiedzi na często zadawane pytania.