Polak Polakowi wilkiem - mówi stare polskie porzekadło. Wilki niemal wytrzebiliśmy, zastępując je laptopami i innymi cyfrowymi cudami. Watahy nam nie grożą. Zwłaszcza, odkąd jakiś czas temu dorżnięciem postraszył je jeden z ministrów. Największym zagrożeniem są nieodpowiedzialni bloggerzy.
Moja dzisiejsza opowieść będzie momentami niesmaczna. Mimo, iż poświęcam ją polskiej literaturze, osoby z dużą wyobraźnią i wrażliwe na estetykę mogą poczuć ból wykręcanych wnętrzności i smród prostactwa językowego.
Odwiedziłem kilka dni temu Empik z myślą, że wesprę polskiego pisarza kilkoma dyszkami. Zaciekawiła mnie książka Katarzyny Michalak zatytułowana "Mistrz". W odróżnieniu od kilku poprzednich, które wziąłem w swoje spragnione kultury dłonie, książka była polecana przez ... polskich bloggerów (a ściślej mówiąc bloggerki). Przyznać muszę, że dla mnie to było coś nowego. Zamiast zachwytów dziennikarzy New York Times'a czy kilku ciepłych słów jakiejś uznanej pisarki wymalowanych w zamian za kopertę pod stołem, markentingowcy wydawnictwa kupili mnie i uśpili moją czujność słowami takich jak ja – prostych czytelników, którzy nad zysk przekładają radość obcowania z wyobraźnią autora powieści. Recenzje zaś nie pozostawiały żadnych wątpliwości. Michalak to bogini zmysłów i kropka. Zapomnij o Grey’u, który przy Kasi może co najwyżej obierać marchewki. Wrodzona duma narodowa i patriotyzm napuszyły moje wyobrażenia. Polska kontra Grey, 1:0. Za jedyne 36,60.
Bloggerka Sabinka pisze na swoim blogu:
To idealna książka na prezent dla mężczyzny swojego życia, on już na pewno będzie wiedział jak ją wykorzystać - treść znaczy! Z niejednej sypialni zniknie nuda!*
A więc tego chcą kobiety? Czy mogłem się oprzeć takiej zachęcie!
W niedzielne popołudnie, z kotem u stóp i ogniem w kominku zasiadłem do lektury. Wiedząc, że czekają mnie emocje, kubek z gorącą kawą odstawiłem poza bezpośredni zasięg ręki. Obiecywałem sobie wiele, więc pierwszych i ostatnich zarazem 40 stron dosłownie połknąłem w 15 minut.
Autorka od pierwszych wersów szkicuje bohaterów w niezwykle minimalistyczny sposób:
(…) mógłby przysiąc, że pod obcisłą sukienką nie ma majtek, bo stanika nie miała na pewno – po tym wszystkim widać było, że jest urodzoną uwodzicielką, Choć wbrew pozorom, nie dziwką.
Poczułem konsternację. Usiłowałem sobie wytłumaczyć, w jaki sposób brakujące elementy odzieży na rozmowie o pracę mogą świadczyć o tym, że kobieta lubi po prostu czuć się swobodnie. Nie miałem jednak czasu na dłuższe refleksje, bo akcja toczy się wartko i owa ‘wbrew pozorom nie-dziwka' już kilka akapitów dalej zaspakaja potencjalnego szefa oralnie.
Mocne wejście, pomyślałem. Może zbyt mocne. Nie zwykłem skreślać książek po dwóch stronach. Trzymała mnie nadzieja, nadzieja podsycana słowami innej bloggerki, niejakiej Cyrysi:
Tutaj każde słowo, zdanie lub wers jest niczym erupcja emocji, która rozlewa się po całym ciele dając przyjemne ciepło i dreszcz ekscytacji.**
Katarzyna Michalak postanowiła prawdopodobnie wystawić Cyrysię na ciężką próbę. Kilkanaście stron dalej ta sama 'nie-dziwka' (o wdzięcznym imieniu Andżelika) w sielskiej atmosferze i z rozwianym włosem jeździ konno po parku. Najwyraźniej dzień musiał być ciepły, bo spotykając przystojnego dżentelmena również męczącego wierzchowca, daje mu się podejść prostolinijnie wyrażoną miłością do zwierząt:
- Ładna klaczka - zagadnął niskim, przyjemnym barytonem, który trafiał wprost tam.
- Ładny ogier, odparła natychmiast odgarniając z czoła kosmyk włosów.
Mężczyzna ów, o imieniu Vini, zachęcony aprobatą dziewczyny wyrażoną dla jego ogiera, kontynuuje podryw z wątkiem zwierzęcym w tle:
- Masz minę jak kotka na widok tłustej myszy.
Drgnęła, słysząc leciutki francuski akcent. To musi być ten de Luca.
- A pan jak kocur na widok tej kotki.
Ponoć nic nie łączy ludzi tak silnie, jak wspólne pasje. Wie i to Katarzyna Michalak, prezentując w kolejnej odsłonie uroczego dialogu wyrafinowanie i skłonność do dwuznaczności, które cechuje Andżelikę:
- Masz ochotę na … przejażdżkę?
„Oczywiście!” krzyknęła w duchu, ale na głos odparła:
- Moja klacz jest zmęczona. Muszę ….
- Mój ogier za to wypoczęty – wpadł jej w słowo (…)
Gdyby czytelnik ciągle nie dowierzał słowom bloggerki Cyrusi o ‘erupcji wulkanu’, już za ułamek sekundy będzie musiał pokajać się za swoje niedowierzanie:
- Lubisz konie? – Padło następne pytanie, również dwuznaczne.
- Zależy jakie. Chętne, potężne i nie do zajeżdżenia – owszem – odparła.
Istotnie, w tym momencie mój stan ducha przypominał wulkan. Wulkan rozpaczy. Przez ponad trzydzieści lat życia siliłem się, dwoiłem i troiłem, nosiłem kwiaty, pisałem listy, kupowałem czekoladki aby zdobyć kobietę. I nigdy nie wpadłem na to, że po prostu wystarczy pochwalić się dużym ogierem. Chętnym i potężnym. Niestety, następująca za moment scena erotyczna ogranicza się jedynie do maltretowania majtek Andżeliki spoconymi paluchami Vinniego. Wszystkiemu winni mijający ich ludzie, którzy nie dają parze bohaterów rozwinąć skrzydeł. Z całą pewnością Andżelika lubi szersze audytoria, bo nieśmiałe pieszczoty w środku parku nazywa ‘ masakrycznie podniecającymi'.
Przebrnąłem przez Kod Leonarda Da Vinci a swojakowi nie dam szansy? Póki jeszcze sił, póki kawa nie ostygła, postanowiłem trzymać się ostatniej nadziei. Bloggerki – Miłośniczki Książek:
Nie trudno jest napisać pornograficzną książkę. Prawdziwą sztuką jest potrafić zachować tę subtelną granicę, żeby za mocno nie przegiąć, aby erotyk pozostał erotykiem.***
Na ‘moment’ nie musiałem długo czekać. Właściwie trudno na 40 stronach powieści „Mistrz” znaleźć akapit, w którym ktoś komuś czegoś nie wsadza, za jego zgodą lub bez. Jednakowoż domagałem się tej ‘soczystości’, którą zachwalały liczne fanki twórczości Katarzyny Michalak. I doczekałem się.
Jako, że literatura erotyczna dla kobiet jest finezyjna, autorka znakomicie zdaje sobie sprawę, że dla kobiety równie ważna, co sam seks, jest oprawa i atmosfera. A w budowaniu tej ostatniej pani Katarzyna jest mistrzynią. Mistrzynią minimalizmu. Andżela odwiedza Vinniego w pracy. Vini to człowiek sukcesu, więc akcja, proszę mi wierzyć zaczyna się niemal od progu:
- Przecież …. zaspokoiłeś mnie … wtedy … na koniu … - wydyszała
- Ręką. To się nie liczy
Tu Vini bez ceregieli wali Andżelę na biurko. Dalej nie będzie problemu, bo jak uważny czytelnik już wie, dziewuszka majteczek nie nosi:
- Jeeeezuuu, Viniiiii…!!! (może i majtek nie nosi, ale pobożna jest)
– Tylko to była w stanie z siebie wydobyć, podczas, gdy on lizał. Lizał, jak spragniony pies, lizał, jakby to była muszla pełna waniliowych lodów. Lizał tak, jakby za chwilę miał umrzeć z pragnienia, a jej soki były jedynym napojem w zasięgu ust. Lizał łapczywie, zagłębiając język raz po raz, aż do końca, aż po samo dno. Odrywał się, by zaczerpnąć oddech, i powracał do pachnącej piżmem szparki, pieścił łechtaczkę i lizał, ssał, wwiercał język w słodką dziurkę.
I finito, ona oczywiście szczytuje i kolejny raz uznaje go za znakomitego kochanka. W mojej głowie pojawiło się tylko jedno pytanie, zanim odłożyłem książkę. Jakiej, do cholery, rasy musiał być ten pies? Na pewno nie był to husky. Psy tej rasy nie szczękają, ale wyją. A nasza bohaterka …
-Jeeezuuu, dochodzę …. Jeeezuuu, Vini, weź mnie …. Viniii…!!! – zaskomlała (…)
Nie będę już więcej się nad nikim pastwił. Część cytowanych tutaj bloggerek dostaje książki wprost od wydawcy albo autora i czują się zobowiązane do napisania kilku zachęcających słów. Nie wyobrażam sobie, że jakakolwiek kobieta pozwoli wybadać się ginekologicznie na koniu w środku parku tylko dlatego, że ktoś pochwali jej zwierzątko.
Skąd ten wpis na moim blogu, który jak dotąd poświęcony był tylko i wyłącznie różnym aspektom świata tłumaczeń? Otóż pani Michalak z dumą ogłosiła, że "Mistrz" będzie tłumaczony na język angielski. Nie jestem małostkowy i chętnie pomogę pani Katarzynie zaistnieć za granicą. W związku z tym ogłaszam konkurs otwarty. Konkurs polegał będzie na jak najwierniejszym przetłumaczeniu kolejnej króciutkiej sceny erotycznej opisanej ręką pani Michalak na język angielski. Z góry uprzedzam, że kryteria oceny będą subiektywne, acz nagroda cenna. Nagrodą będzie powieść, która rozbudza zmysły ... "Mistrz" autorstwa Katarzyny Michalak. Do dzieła koleżanki i koledzy, do dzieła!:
Jeeezu, jak fantastycznie było wchłonąć go aż po jądra, zanurzyć twarz w czarnych, pachnących piżmem kędziorach.
* http://sabinkat1.blogspot.com/2012/10/na-goraco.html
** http://cyrysia.blogspot.com/2012/12/miosc-w-cyprze-zamknieta.html
*** http://magicznyswiatksiazek.blogspot.com/2012/11/121-mistrz-katarzyna-michalak.html