Co powinien wynieść z
domu tłumacz, gdyby jego dom stanął niespodziewanie w ogniu? Biżuterię,
schowaną pod parkietem, skrytkę z obcą walutą? Ja z pewnością chwyciłbym twardy
dysk z zapisanym archiwum.
Archiwum tłumacza
W moim archiwum zapisuję każdy jeden dokument dostarczany do
moich klientów, opatrzony datą wysłania dokumentu. Tylko w okresie ostatnich
dwóch lat znalazło się tam około 1000 dokumentów. Już sama liczba dokumentów
wskazuje, że nie jestem w stanie pamiętać każdej oddawanej przeze mnie pracy. W
takiej sytuacji proszę sobie wyobrazić, że dwa miesiące po oddaniu pracy do
klienta otrzymuję reklamację. Wczytując się w fragmenty oznaczone jako wadliwe
przyznaję klientowi rację, dziwiąc się jednocześnie, że mogłem dopuścić się tak
karygodnych zaniedbań. Uratować mnie może tylko i wyłącznie moje archiwum. W
dobrze prowadzonym i opisanym archiwum znajdę wysłany plik z łatwością. Równie
z łatwością mogę udowodnić, że tekst wysłany przeze mnie do klienta był różny
od tekstu, który jest przedmiotem reklamacji. Innymi słowy, że ktoś inny
ingerował w tekst dostarczony przeze mnie. W sytuacji braku archiwum pozbawiam
się takiej możliwości i w opisanej sytuacji złożenia przez klienta reklamacji
poniosę jej konsekwencje.
Nie straszny nam KRS
Oczywiście, prowadzenie archiwum nie służy tylko i wyłącznie
obronie przed nieuzasadnionymi reklamacjami opartymi o zmiany w tekście, które
naniosła inna osoba w cyklu obiegu dokumentów. Posiadanie własnego archiwum
zapobiega również powielaniu raz już wykonanej pracy. Doskonałym przykładem
niech będzie zlecenie tłumaczenia dokumentów KRS spółki. Najczęściej
dokumentacja taka jest przesyłana do tłumacza w dość opłakanym stanie i w
formie nieedytowalnego dokumentu. Zwykle jest to skutek niedbale
wykonanego procesu skanowania dokumentu, który sam w sobie jest rozbudowany i
składa się z licznych tabel i podgrup. Praca nad takim dokumentem jest
uciążliwa i czasochłonna. Rysowanie wszelkiego rodzaju tabel w edytorach
tekstowych zabiera częstokroć dużo więcej czasu niż sam proces tłumaczenia.
Szczęśliwie, dokumenty urzędowe, za pomocą których spółki rejestrują się w
Krajowym Rejestrze Sądowym nie ulegają często zmianie. Konsekwentnie, sam druk
pozostaje taki sam, a treść zmienia się nieznacznie. Posiadając raz już
przetłumaczone dokumenty urzędowe na potrzeby rejestracji spółki w KRS, przy
kolejnym tego typu zleceniu wystarczy tylko dokonać niewielkich zmian w tekście
dotyczących czy to udziałowców w spółce czy klasyfikacji działalności spółki. W
najgorszym razie, tłumacz poświęci na aktualizację dokumentu 20% czasu
potrzebnego na tłumaczenie rzeczonej dokumentacji po raz pierwszy. To bardzo
mocny argument przemawiający za prowadzeniem czytelnego i rozległego archiwum.
Bank tłumaczeń
Może także dojść do sytuacji, gdy klient po prostu zgubi lub
utraci dostarczony do niego dokument. Tłumacz dysponujący archiwum na potrzeby
klienta w kilka sekund odnajdzie niezbędną dokumentację budząc tym samym
uznanie klienta. Osobiście pamiętam klienta, który będąc już w Chorwacji, na
kilka godzin przed ważną rozmową ze swoim potencjalnym kontrahentem uświadomił
sobie, że nie wziął nośnika pamięci z zapisanym dokumentem. Na domiar złego,
osoby mające dostęp do tych danych były w tym dniu niedostępne. Klient
zadzwonił do mnie z pytaniem, czy posiadam jeszcze przetłumaczone dla niego
dokumenty. Nie trzeba tłumaczyć, że ulga i wdzięczność klienta były ‘bezcenne’.
Jak prowadzić archiwum?
Archiwum doskonale spełnia swoje zadanie, pod warunkiem, że
prowadzone jest w sposób czytelny i umożliwiający szybkie odszukanie
dokumentów.
W tym miejscu warto wspomnieć o dobrej praktyce dotyczącej
dostarczania klientowi wykonanego tłumaczenia. Otóż oddawany dokument powinien
nosić taką samą nazwę jak dokument źródłowy oraz informację na temat języka, w
którym jest spisany dokument. Przykładowo, plik źródłowy o nazwie KMBT-020-OW4
po odesłaniu klientowi winien nosić nazwę EN_KMBT-020-OW4 lub KMBT-020-OW4_EN.
Dzięki tej konwencji klient nawet bez otwierania pliku doskonale wie, z jakim
dokumentem ma do czynienia. Jest to wbrew pozorom istotna kwestia. Wystarczy
wyobrazić sobie, że nasz klient to przedsiębiorstwo, które zajmuje się importem
kosiarek. Łatwo sobie wyobrazić, że w zależności od sprowadzonego typu kosiarki
klient będzie potrzebował instrukcji obsługi tego urządzenia. W takiej sytuacji,
zapisanie oddawanego klientowi pliku w formie, przykładowo, PL_instrukcja
kosiarki uda się tłumaczowi tylko raz. Kolejnej instrukcji innej kosiarki nie
zapisze przecież tak samo, zwłaszcza, jeżeli do tłumaczenia otrzyma na raz trzy
podobne instrukcje.
Informacja rządzi światem
W archiwum plik zapisywany przez tłumacza można poszerzyć o
drobne informacje, które ułatwią w razie potrzeby jego wyszukiwanie samemu
tłumaczowi. Łącząc dwa powyższe przykłady zapisywania pliku, tłumacz może
zapisać oddaną instrukcję w archiwum w taki sposób: PL_KMBT-020-OW4_instrukcja
kosiarki nr LM5 (22.10.2009 dla kosiarkowo sp. z o. o.). Chociaż taki opis
wydaje się bardzo rozbudowany, zawiera mnóstwo informacji, które ułatwiają jego
wyszukanie w przyszłości. Instrukcję można dzięki temu wyszukać w archiwum
zarówno po nazwie pliku źródłowego, jak i po tematyce tłumaczenia, dacie jego
dostarczenia do klienta, która nie musi być równoważna z datą wprowadzenia
pliku do archiwum, a także po nazwie przedsiębiorstwa, dla którego wykonano
tłumaczenie.
W tym miejscu ktoś mógłby stwierdzić, że przecież pliki
automatycznie zapisywane są przez program pocztowy, z którego wysyłane są pliki
do klientów. Co jednak począć, gdy zepsuje się maszyna, na której tłumacz
wykonywał pracę? W takiej sytuacji grozi tłumaczowi utrata wszelkich danych, w
tym również bezcennych danych o wykonanych tłumaczeniach. Wydaje mi się
rozsądnym zapisywanie naprawdę ważnych danych na dwóch osobnych i niezależnych
nośnikach. Tym bardziej, że koszt dodatkowego nośnika jest absolutnie
marginalny w porównaniu z kosztem utraty cennych informacji. Pewnego rodzaju
rozwiązaniem jest z pewnością takie ustawienie serwera poczty wychodzącej, by
na serwerze zapisywana była cała wychodząca korespondencja (wraz z
załącznikami). W ten sposób tłumacz zyskuje pewność, że nawet w sytuacji awarii
urządzenia, na którym wykonuje pracę, efekty jego pracy będą mogły zostać
odzyskane. Niestety, to rozwiązanie cechuje bardzo poważna wada. Uważny
czytelnik na pewno domyśla się, że jest nią bardzo ograniczona możliwość
wyszukiwania plików zarchiwizowanych w ten sposób. W praktyce, wyszukiwanie
pliku na serwerze poczty wychodzącej ograniczone jest tylko i wyłącznie do
wyszukiwania po dacie dostarczenia pliku do klienta. Nie będzie łatwo wyszukać pliku
po nazwie pliku ani nawet po nazwie klienta. Teoretycznie można by do
wyszukiwania wykorzystać adres mailowy klienta, ale w przypadku większych
przedsiębiorstw korespondencja może być kierowana z przeróżnych adresów.
Warto zapamiętać
Przydatny wpis. Niestety często zapomina się o zabezpieczeniu danych.
OdpowiedzUsuń