Przejdź do głównej zawartości

Ile angielskiego jest w języku angielskim?


Częstokroć wiedza z danej dziedziny okazuje się być dla tłumacza ważniejsza od tekstu źródłowego. Na pierwszy rzut oka może się to wydawać absurdalne, ale specjaliści w danej dziedzinie są w stanie przetłumaczyć dokument, ponieważ po prostu wiedzą, co powinno znaleźć się w danego typu dokumencie, niekoniecznie opierając się tylko i wyłącznie na faktycznej treści dokumentu.

Malowanie ściany ‘od dołu’ jest łatwiejsze od malowania ‘do góry’
Duża część biur tłumaczeń różnicuje stawki w zależności od kierunku tłumaczenia tj. od tego, czy tłumacz ma wykonać zadanie tłumaczeniowe z języka ojczystego na język obcy czy odwrotnie. Biura oferują niższą stawkę za tłumaczenie wykonywane z języka obcego na język ojczysty wychodząc z założenia, że wykonanie takiego tłumaczenia jest łatwiejsze. Czy jednak w przypadku tłumaczy języka angielskiego takie podejście jest uzasadnione?

Native speaker ze słonecznej Italii
Język angielski cierpi na poważną internacjonalizację. Tłumacz języka niemieckiego generalnie tłumaczy teksty pisane przez osoby, których ojczystym językiem jest język niemiecki. Podobna sytuacja dotyczy (oczywiście, ponownie generalizuję) tłumaczy języka francuskiego czy greckiego. Natomiast tłumacze tłumaczący z języka angielskiego codziennie muszą się mierzyć z tekstami napisanymi przez ludzi najróżniejszej narodowości, którzy utworzyli anglojęzyczny dokument przeznaczony do przetłumaczenia na język polski. Osoby, który spędzają wakacje w ciepłych europejskich krajach mogą być przekonane, że spora część ich mieszkańców świetnie włada językiem angielskim. Z kolei tłumacze języka angielskiego, którzy zetknęli się z dziełami włoskich czy hiszpańskich kolegów uważają, że przedwczesna siwizna to efekt ‘uwłoszczenia’ i ‘uzorrowienia’ języka angielskiego.  Nietrudno zauważyć, że w takim przypadku tłumacz języka angielskiego najczęściej ma do czynienia z tzw. tłumaczeniem wtórnym. Tłumaczenia wtórne są o tyle kłopotliwe, że już tekst źródłowy, którym dysponuje tłumacz, może być obarczony błędami, zarówno merytorycznymi jak i językowymi. W opisywanej sytuacji trudno uznać kombinację tłumaczeniową angielski – polski za mniej uciążliwą i mniej pracochłonną niż kombinację odwrotną.

A dziad wiedział, nie powiedział, a to było tak…
Osoba zlecająca tekst do tłumaczenia nie zawsze zna źródło jego pochodzenia. Niemniej jednak, zakładając, że taka osoba posiada wiedzę o źródle pochodzenia i kiepskiej jakości tekstu źródłowego nie można zakładać, że tłumacz otrzyma w związku z tym jakąkolwiek taryfę ulgową odnośnie jakości finalnej pracy.  Część klientów, nie znając realiów pracy tłumacza pisemnego wychodzi z założenia, że dobry tłumacz jest ‘cudotwórcą’ i poradzi sobie ze wszystkim. Z praktyki zawodowej mogę przytoczyć sytuację, gdy do tłumaczenia otrzymałem raport finansowy, który z języka szwedzkiego został przetłumaczony na język angielski programem typu ‘translator’. Klient doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Co więcej, prawdopodobnie uznając takie rozwiązanie za skuteczne, z pewnością próbował użyć translatora do przetłumaczenia tekstu angielskiego na język polski i dopiero po zapoznaniu się z wynikiem tłumaczenia zdecydował, że tłumaczenie musi powierzyć profesjonalnemu tłumaczowi. Pozycja negocjacyjna tłumacza w tym momencie jest bardzo słaba. Mimo, że klient zdawał sobie sprawę z żenującej jakości tekstu, który powierza tłumaczowi nie mogłem uznać, że klient zadowoli się obniżoną jakością pracy finalnej. Gdyby tak było, zadowoliłby się taką pracą, jaką otrzymałby przy 'współpracy' z oprogramowaniem tłumaczącym. Szczęśliwie okazało się, że moja wiedza z dziedziny finansów była na tyle szeroka, że ze strzępków logicznych informacji, które 'tułały' się po tekście zdołałem ułożyć tekst logiczny i prawdopodobnie poprawny znaczeniowo.

Welcome to India, tniemy ceny i tantiemy
Problem fatalnej jakości tłumaczeń jest bardzo szeroki. Niezrozumienie intencji autora nie wynika jedynie z faktu, że część tłumaczonych tekstów jest dziełem oprogramowania tłumaczącego. Najczęściej to jednak dzieło człowieka, któremu nie starcza wiedzy lub cierpliwości, aby solidnie przetłumaczyć dokument. W świecie biznesu cięcie kosztów jest priorytetem i ten sam problem nie omija również sektora tłumaczeń pisemnych. Jedna z francuskich sieci telekomunikacyjnych swoje centrum tłumaczeń ulokowała w Indiach, gdzie tłumacze różnych narodowości tłumaczą dokumenty z języka francuskiego na angielski, które następnie rozsyłane są po całym świecie i tłumaczone z języka angielskiego na lokalne języki. Retoryczne jest pytanie o jakość tak przygotowanego tłumaczenia. Dlatego niezmiernie istotna jest informacja na temat dziedzin, w których specjalizuje się tłumacz.

Częstokroć wiedza z danej dziedziny okazuje się być ważniejsza od tekstu źródłowego. Na pierwszy rzut oka może się to wydawać absurdalne, ale specjaliści w danej dziedzinie są w stanie przetłumaczyć dokument, ponieważ po prostu wiedzą, co powinno znaleźć się w danego typu dokumencie, niekoniecznie opierając się tylko i wyłącznie na treści dokumentu. Jako przykład może posłużyć tzw. klauzula salwatoryjna. Rzeczona klauzula to najprościej rzecz ujmując zapis w umowie, dzięki któremu strony umowy umawiają się, że w przypadku nieważności jednego z zapisów umowy pozostałe zapisy umowy pozostają ważne. Inaczej mówiąc, nieważność jednego zapisu nie powoduje nieważności pozostałych uzgodnień. Z reguły, w ramach tej klauzuli strony zastrzegają także, że zapis nieważny zostanie zastąpiony zapisem ważnym, którego treść możliwie jak najdokładniej odwzoruje intencje zastępowanego zapisu. Jest to bardzo często stosowana w umowach klauzula i chociaż w różny sposób może być zredagowana jej treść, sens i znaczenie zawsze pozostają takie same, ponieważ taka a nie inna jest jej idea. W praktyce spotykałem się przykładowo z umowami, w których zapis, zamiast nieważnego, opisany został jako nieczytelny, niepoprawny czy nieistotny. Doświadczenie zawodowe i znajomość tematyki pozwala omijać takie ‘rafy’, nawet bez potrzeby angażowania w to stron trzecich. Na powyższym przykładzie widać również, jak szybko można zweryfikować twierdzenie tłumacza o doświadczeniu w danej dziedzinie. Wystarczy, że tłumacz złapie się na taką ‘pułapkę’ nie zadając sobie trudu rozszyfrowania znaczenia ‘nieczytelnego zapisu’ a osoba znająca się na rzeczy natychmiast bezlitośnie wyłapie wpadkę.

Tłumacz nie jest psem by słynąć z wierności
Oddając tekst należy mieć na względzie, że tłumaczenie poprawne niekoniecznie jest tłumaczeniem wiernym. Przetłumaczony tekst musi być spójny i logiczny. Jeżeli tłumacz nie jest w stanie sam pojąć i zrozumieć tekstu, który zamierza oddać klientowi, jak może liczyć na to, że ten sam zrozumie klient? Szanujmy czas i inteligencję naszych klientów, a klienci będą szanowali nas. Droga do jakości nie wiedzie przez Indie.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Nie wierzcie bloggerom! Jak straciłem niedzielę w 40 stron.

Polak Polakowi wilkiem - mówi stare polskie porzekadło. Wilki niemal wytrzebiliśmy, zastępując je laptopami i innymi cyfrowymi cudami. Watahy nam nie grożą. Zwłaszcza, odkąd jakiś czas temu dorżnięciem postraszył je jeden z ministrów. Największym zagrożeniem są nieodpowiedzialni bloggerzy.   Moja dzisiejsza opowieść będzie momentami niesmaczna. Mimo, iż poświęcam ją polskiej literaturze, osoby z dużą wyobraźnią i wrażliwe na estetykę mogą poczuć ból wykręcanych wnętrzności i smród prostactwa językowego. Odwiedziłem kilka dni temu Empik z myślą, że wesprę polskiego pisarza kilkoma dyszkami. Zaciekawiła mnie książka Katarzyny Michalak zatytułowana "Mistrz". W odróżnieniu od kilku poprzednich, które wziąłem w swoje spragnione kultury dłonie, książka była polecana przez ... polskich bloggerów (a ściślej mówiąc bloggerki). Przyznać muszę, że dla mnie to było coś nowego. Zamiast zachwytów dziennikarzy New York Times'a czy kilku ciepłych słów jakiejś uznanej pisarki wy
  Tłumacz a prompty* W sieci często pada pytanie - czy do tłumaczeń lepszy jest Chat GPT czy może jakieś inne rozwiązanie? Zazwyczaj bardzo szybko znajduje się osoba która do tłumaczeń poleca koniecznie DeepL. Czy jednak z całą pewnością możemy powiedzieć, że to ostatnie jest najlepszym narzędziem tłumaczeniowym pod względem poprawności językowej? Jasne ma swoje zalety. Możemy go zintegrować z oprogramowaniem (np. TRADOS). Bezproblemowo możemy wklejać całe dokumenty do tłumaczenia. Jest jeszcze kilka innych plusów. Natomiast co do jakości tłumaczeń można mieć bardzo często dość spore zastrzeżenia… Wynika to z tego, że sposób komunikacji z DeepL jest zamknięty. Co mam na myśli? Otóż trudno jest wskazać kontekst tłumaczenia. Dokładniej mówiąc nie tyle trudno jest go wskazać, co DeepL nie bierze go pod uwagę. W związku z tym przygotowane tłumaczenia są pewnego rodzaju "wartością uśrednioną". Sprawa wygląda zupełnie inaczej w przypadku Chat GPT czy Gemini. W moim przypadku zwłasz

Tłumacz na swoim, blaski i cienie prowadzenia działalności gospodarczej

Zdecydowana większość tłumaczy pisemnych pracuje w domu. W Polsce stosunkowo niewiele jest biur tłumaczeń, które zatrudniają tłumaczy w swoich siedzibach. Duża część pracowników biur to po prostu pracownicy administracyjni, którzy de facto zajmują się nadzorowaniem procesu obiegu dokumentów a nie ich tłumaczeniem. Niewielka liczba biur tłumaczeń zatrudniających tłumaczy na tzw. etacie wynika ze specyfiki branży tłumaczeń pisemnych.  Elektroniczny obieg dokumentacji bardzo usprawnia i przyśpiesza proces relacji klient - biuro i biuro – tłumacz. Specyfika poczty elektronicznej powoduje, że w praktyce tyle samo trwa przesłanie dokumentu do pracownika znajdującego się w pomieszczeniu obok, co jego przesłanie z biura zlokalizowanego w Warszawie do tłumacza siedzącego z kawą przy komputerze w Białce Tatrzańskiej. Dość logiczny wydaje się fakt, że biura tłumaczeń chętnie korzystają też z faktu, że nie muszą w związku z tym opłacać czynszu z tytułu wynajmu dużych pomieszczeń biurowych cz