Klient płaci i wymaga. Przy okazji lubi też uprzykrzyć życie tłumaczowi, przesyłając dokumenty zamknięte w formacie PDF
Format PDF został stworzony po to, aby nie ingerować w zamknięty w tym formacie plik. Stąd, praca nad tego rodzajem plikiem jest utrudniona, zwłaszcza, jeżeli tłumacz chce (a takie jest często życzenie klienta) zachować jedność wizualną tłumaczonego dokumentu w dokumencie finalnym. Tłumacz nie musi w ułamku sekundy rozpoznawać wykorzystanych w dokumencie czcionek ani nie ma możliwości wykonania rysunków technicznych lub innych pojawiających się w tekście źródłowym zamkniętym w dokument formatu PDF. Oczywiście, można umówić się z klientem, że zadanie tłumacza będzie ograniczało się do przetłumaczenia treści dokumentu i wskazanie, gdzie w tekście winien znaleźć się rysunek. Niemniej jednak część tłumaczy radzi sobie doskonale z takimi dokumentami zwiększając w ten sposób swoją konkurencyjność.
Łatwo się domyśleć, że skoro zaistniała potrzeba ‘odszyfrowania’ dokumentu w formacie PDF, czyli jego konwersji do postaci edytowalnej, rynek odpowiedział na takie zapotrzebowanie. W sklepach oraz w sieci Internet dostępnych jest szereg programów, których zadaniem jest konwersja pliku PDF do postaci, w którą można ingerować (tzw. postać edytowalna). Nie trzeba wyjaśniać, że dzięki umiejętnemu wykorzystaniu tego rodzaju oprogramowania tłumacz przyśpiesza swoją pracę i podnosi wartość wizualną pliku finalnego. Problem nieedytowalnych plików jest mało palący, gdy dokument jest przykładowo dwustronicowym tekstem. Jednakże, gdy tłumacz ma do czynienia z wielostronicowym dokumentem naszpikowanym tabelami, rysunkami, mnogością zastosowanych czcionek itd. korzystanie z konwertera plików pdf może okazać się niezbędne. Osobiście korzystam z rodziny programów Abbyy FineReader.
Imagine there's no heaven – śpiewał John Lennon…
Najwyraźniej John Lennon też spotykał się z klientami, którzy nie dość, że do tłumaczenia oddają plik w formacie PDF, to zastawiają na tłumacza dodatkową pułapkę.
Sporadycznie może się zdarzyć, że przysłany dokument w formacie PDF jest zabezpieczony hasłem przed jego konwersją do postaci edytowalnej (tzn. po jego ‘wrzuceniu’ do programu konwertującego format pdf na format edytowalny należy podać hasło). Jest to zjawisko stosunkowo rzadkie. Niemniej jednak, bardzo często tłumacz przekonuje się o prawdziwości przysłowia mówiącego o tym, że ‘nieszczęścia chodzą parami’. Z reguły klient nie zna hasła odbezpieczającego plik. W takiej sytuacji przydaje się posiadanie drukarki z wbudowanym urządzeniem skanującym. Po wydrukowaniu, plik można zeskanować i tym razem z jego konwersją do postaci edytowalnej nie będzie najmniejszego problemu.
Problematyka rzucania kłód pod nogi tłumacza zanim ten jeszcze przystąpi do pracy jest wyjątkowo szeroka. Poważnym problemem dla tłumacza może się okazać wykonanie tłumaczenia pliku w formacie Excel lub Power Point. Dlatego mocno zachęcam do poszukiwania rozwiązań w sieci Internet, która obfituje w liczne programy ułatwiające tłumaczom życie (np. oprogramowanie, które jest w stanie przesłać tekst z prezentacji w formacie PowerPoint do edytora Word, a finalne tłumaczenie wyeksportować z powrotem do tego samego programu).
Mógłbym pokusić się o stwierdzenie, że jeżeli tłumacz napotkał jakiś problem, problem ten został już rozwiązanych a informacji wystarczy tylko umiejętnie poszukać w Internecie. Do poszukiwania nowych rozwiązań zachęcam zwłaszcza osoby, które jeszcze nieobarczone dużą liczbą zleceń mogą poświęcić czas na takie działanie. Być może dzięki temu, po kilku latach pracy nie natkną się na rozwiązanie, którego wcześniejsze poznanie oznaczałoby oszczędność wielu godzin pracy!
Cenne uwagi. Ostatnio boksowałam się z tekstem (krótki - 5 stron), którego nie umiałam przekonwertować. Podobno Trados tłumaczy pdf...
OdpowiedzUsuńZabezpieczone pliki PDF można sobie odbezpieczyć, stosując darmowe narzędzie internetowe http://www.pdfunlock.com/ - w większości przypadków działa znakomicie.
OdpowiedzUsuń