Przejdź do głównej zawartości

Próba sił, czyli jak ugryźć próbkę


Po złożeniu oferty do biura tłumaczeń, tłumacz może otrzymać tzw. próbki tłumaczeniowe, mające na celu zweryfikować jego umiejętności. Część tłumaczy odrzuca taki sposób sprawdzania ich umiejętności, zamykając sobie drogę do współpracy z biurem. Dotyczy to zwłaszcza tłumaczy przysięgłych, którzy uważają próbę kontroli ich umiejętności za urągającą. Nie komentując tego faktu zwracam uwagę, że dzięki temu szansę dostają także zupełnie początkujący tłumacze.

Próbka próbce nierówna

Próbki tłumaczeniowe, to z reguły jeden lub kilka krótkich tekstów o różnej skali trudności, mające wykazać umiejętności tłumacza w danej dziedzinie. W przypadku próbki przysłanej przez wydawnictwo, tekst może być szerszy objętościowo i zawierać nawet kilka stron. Niemniej jednak przestrzegam przed wykonywaniem próbek, które są przykładowo całym rozdziałem książki.

Prezentuj broń

Próbki są w świecie tłumaczeń normą. Są pewnego rodzaju ‘rozmową kwalifikacyjną’, na której wypada pokazać się od jak najlepszej strony i tak też należy do zadania podejść. Wykonując próbkę należy zadbać o każdy najmniejszy szczegół, jakość naszej pracy będzie determinowała podjęcie lub niepodjęcie przez biuro/klienta współpracy z tłumaczem. Jeżeli próbka dostarczona jest z instrukcją, w jaki sposób należy wykonać i dostarczyć tekst, instrukcję należy dokładnie wypełnić. Nie ma miejsca na improwizację lub dowolność. Jest bodajże tylko jedno odstępstwo od tej reguły.

Śrutownica? Dziękuję, postoję

Jeżeli, dla przykładu, próbka będzie składała się z sześciu krótkich tekstów z różnej tematyki, z której dwa teksty pozostają poza obszarem specjalizacji tłumacza, tłumacz swobodnie może (a nawet powinien) pominąć oba nieleżące mu tematy. Oczywiście, odsyłając próbkę do oceny biura, należy dokładnie opisać, dlaczego pomięto dwa teksty. Nie należy się bać takiego działania. Umiejętność przyznania, że są obszary, w których nie wystarcza tłumaczowi wiedzy nie są powodem do wstydu. Takie informacje przekazywane do biura świadczą o dojrzałości i odpowiedzialności tłumacza.

Tłumacz daje pracownikom biura wyraźny i czytelny sygnał, że nie jest desperatem, który za wszelką cenę podejmie się każdego zadania nie bacząc na skutki potencjalnych błędów. Z całą pewnością pracownicy lub właściciele solidnego biura docenią taką osobę, zaś z niesolidnymi biurami współpracę po prostu odradzam.

Amber Gold w świecie tłumaczy
Pozostając w temacie próbek tłumaczeniowych należy wspomnieć o kwestii nieuczciwych biur. Może zdarzyć się, że tłumacz otrzyma w ramach próbki kilka, a nawet kilkanaście stron jednolitego tekstu. W takiej sytuacji można nabrać podejrzenia, że rzekoma próbka nie tyle jest próbką, co próbą wyłudzenia kilku lub kilkunastu stron tłumaczenia za ‘friko’. Rozsyłając takie ‘próbki’ do kilku tłumaczy, nieuczciwe biuro może zyskać bezpłatnie tłumaczenie całkiem pokaźnego dokumentu. 

Podsumowując, próbki są także okazją do nauki. Przeglądając zmiany i uwagi korektorów można poprawiać i modernizować swój warsztat. W moim przekonaniu to lepszy sposób na kształcenie niż popularne zdobywanie doświadczenia w ramach 'wolontariatu'.  


Komentarze

  1. Bardzo interesujące. A co zrobić, jeżeli BT nie chce odesłać poprawionej próbki? Miałam taki przypadek: odrzucono moją próbkę tłumaczenia PL-EN bez podania przyczyny (no, nie spełniałam wymagań). Poprosiłam o przesłanie korekty, bo chciałam wiedzieć jakie błędy popełniłam, żeby ich uniknąć na przyszłość. Odpowiedziano mi, że nie mają takiej praktyki w biurze i tyle.

    OdpowiedzUsuń
  2. Z koniem nie należy się kopać. Zachowanie BT w takiej sytuacji wydaje mi się nieuczciwe. Z drugiej strony, nawet najlepszy tłumacz popełnia czasem błędy, także przy próbkach. Nie każde BT ma ochotę na dyskusję. Ma takie prawo. I zapewne rzadko który tłumacz zastrzega, że wykona próbkę pod warunkiem jej odesłania po korekcie... W pewnym sensie, w takiej sytuacji trudno coś zarzucić agencji.
    Podsumowując, życie jest krótkie a BT setki. Jeżeli coś nie gra, warto iść dalej a nie dreptać w miejscu i tupać nóżką.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja nie tupię nóżką, bo mi się obcasiki połamią... Jednak trochę to dziwne mi się wydało, ponieważ inną próbkę (EN-PL z entuzjazmem ocenioną na bdb) przesłano mi po ocenie wraz z projektem umowy do podpisania. Z tym, że było to jakiś miesiąc wcześniej. Pani albo zapomniała, że mi przesłała, albo im się zasady zmieniły w ciągu kilku tygodni... Taka karma :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak, jak pisałem, nie zawracać sobie tym głowy. Nie znasz sytuacji w biurze. Może zmieniły się zasady, korektor, może ktoś inny w międzyczasie wkradł się w łaski BT. Mówi się trudno i walczy się dalej, oszczędzając obcasy ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Amen.
    Obcasy święta rzecz ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dla mnie strona bezpłatnej próbki tłumaczenia to wystarczająco dużo. Większość biur tłumaczeń nie odsyła próbki po korekcie, więc tłumacz nic z tego nie ma, jeśli biuro nie będzie chciało nawiązać współpracy...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Nie wierzcie bloggerom! Jak straciłem niedzielę w 40 stron.

Polak Polakowi wilkiem - mówi stare polskie porzekadło. Wilki niemal wytrzebiliśmy, zastępując je laptopami i innymi cyfrowymi cudami. Watahy nam nie grożą. Zwłaszcza, odkąd jakiś czas temu dorżnięciem postraszył je jeden z ministrów. Największym zagrożeniem są nieodpowiedzialni bloggerzy.   Moja dzisiejsza opowieść będzie momentami niesmaczna. Mimo, iż poświęcam ją polskiej literaturze, osoby z dużą wyobraźnią i wrażliwe na estetykę mogą poczuć ból wykręcanych wnętrzności i smród prostactwa językowego. Odwiedziłem kilka dni temu Empik z myślą, że wesprę polskiego pisarza kilkoma dyszkami. Zaciekawiła mnie książka Katarzyny Michalak zatytułowana "Mistrz". W odróżnieniu od kilku poprzednich, które wziąłem w swoje spragnione kultury dłonie, książka była polecana przez ... polskich bloggerów (a ściślej mówiąc bloggerki). Przyznać muszę, że dla mnie to było coś nowego. Zamiast zachwytów dziennikarzy New York Times'a czy kilku ciepłych słów jakiejś uznanej pisarki wy

Tłumacz na swoim, blaski i cienie prowadzenia działalności gospodarczej

Zdecydowana większość tłumaczy pisemnych pracuje w domu. W Polsce stosunkowo niewiele jest biur tłumaczeń, które zatrudniają tłumaczy w swoich siedzibach. Duża część pracowników biur to po prostu pracownicy administracyjni, którzy de facto zajmują się nadzorowaniem procesu obiegu dokumentów a nie ich tłumaczeniem. Niewielka liczba biur tłumaczeń zatrudniających tłumaczy na tzw. etacie wynika ze specyfiki branży tłumaczeń pisemnych.  Elektroniczny obieg dokumentacji bardzo usprawnia i przyśpiesza proces relacji klient - biuro i biuro – tłumacz. Specyfika poczty elektronicznej powoduje, że w praktyce tyle samo trwa przesłanie dokumentu do pracownika znajdującego się w pomieszczeniu obok, co jego przesłanie z biura zlokalizowanego w Warszawie do tłumacza siedzącego z kawą przy komputerze w Białce Tatrzańskiej. Dość logiczny wydaje się fakt, że biura tłumaczeń chętnie korzystają też z faktu, że nie muszą w związku z tym opłacać czynszu z tytułu wynajmu dużych pomieszczeń biurowych cz