Przejdź do głównej zawartości

Kiedy udać się do biura tłumaczeń po podwyżkę?

Tytuł trochę przewrotny. Zwłaszcza, że w pierwszej kolejności wbiję kilka szpilek nam, tłumaczom lub osobom aspirującym do tego tytułu.

Na nasze potrzeby możemy w uproszczeniu podzielić tłumaczy na dwie grupy. Na osoby, które parają się tłumaczeniami, aby dorobić kilka złotych. Prym wiodą tu nauczyciele i studenci. Druga grupa z tłumaczeń żyje prowadząc zazwyczaj działalność gospodarczą.
Już na pierwszy rzut oka widać, że ta druga grupa na starcie traci przewagę konkurencją. Będąc osobami zatrudnionymi przez samych siebie, sami muszą odprowadzać składki ZUS co powoduje, że ich praca jest droższa. Czy jednak na pewno…?

Case study, czyli o 6 tłumaczach, którym się nie chciało

Kilka dni temu kolega poprosił mnie, żebym przetłumaczył dla niego kilkanaście stron tekstu. Niestety, terminy miałem zajęte na  kilka najbliższych tygodni, ale uznałem, że lepiej znam branżę. Postanowiłem mu pomóc i znaleźć tłumacza, który z niego nie zedrze i wykona zadanie w rozsądnym terminie. Co istotne, do tłumaczenia było kilkanaście stron w formacie pdf zawierających dużo liczb i mało treści, za to sporo różnych tabel. Pdf-y nie były tragicznej jakości ale nie wszystkie nadawały się do sensownej konwersji OCR-em. Kolega przystał na to, że będzie musiał zapłacić sporo więcej ze względu na wzmożony nakład pracy.

Po tym przydługim wstępie trochę smacznych informacji. Prośbę o wycenę wysłałem do dwóch małych biur tłumaczeń oraz dwóch tłumaczy freelancerów i dwóch tłumaczy, którzy swoje usługi oferowali w serwisie aukcyjnym. Oprócz tego wysłałem także zapytanie do pewnej firmy, która trudniła się „ekspresową i super-dokładną” konwersją formatu pdf do word o wycenę takiej konwersji.

Efekty:

Po calutkim dniu oczekiwania na odpowiedź doczekałem się. Najpierw doczekałem się odpowiedzi od firmy zajmującej się konwersją pdf do word. Firma odpisała, że nie może zająć się tekstem, bo wymaga on dużo pracy.
Następnie, od dwóch biur i 4 tłumaczy doczekałem się dosłownie jednej odpowiedzi. Tłumaczka odpisała, że w terminie 1 tygodnia nie przetłumaczy kilkunastu tabel…
Kolejnego dnia zadzwoniłem do dwóch tłumaczy z pytaniem, dlaczego nie otrzymałem wyceny mimo ładnych i zachęcających stron www reklamujących ich nieprawdopodobnie profesjonalne usługi. W obu przypadkach usłyszałem to samo – człowieku, tu trzeba się napracować!

Wnioski:

Czas powrócić do tytułu dzisiejszego wpisu. Kiedy poprosić agencję tłumaczeń o podwyżkę? W każdej chwili. Jeżeli:
•    współpracujesz z biurem od wielu miesięcy
•    nie grymasisz i oddajesz prace wykonane rzetelnie i terminowo
•    jesteś dostępny, odbierasz telefony i maile
•    wypracowałeś sobie status osoby godnej zaufania

możesz w każdej chwili zaryzykować podwyżkę cen swoich usług. Żadna agencja nie zrezygnuje z porządnego i rzetelnego tłumacza wiedząc, że znalezienie kolejnego może ją kosztować kontakt z takimi profesjonalistami, nad jakimi pastwiłem się dzisiaj.

Życzę wam wielu cudownych projektów i do zobaczenia wkrótce.

Komentarze

  1. Dzień dobry! Jako koleżanka po fachu (ale nie konkurencja, ponieważ z hiszpańskiego) odwiedzam co jakiś czas różne blogi, aby zorientować się co w trawie piszczy i jak się mają inni tłumacze. Widzę, że tutaj nawet nieźle, jeśli są porady o podwyżkach, to znaczy że kryzysu aż tak bardzo się nie odczuwa ;) Przeczytałam też poprzedni wpis o książce, ale się uśmiałam! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ciekawy blog, cieszę się, że tutaj trafiłam. Jestem początkującą tłumaczką i aktualnie zmagam się z problemem wysokości stawek za tłumaczenia... Mam nadzieję, że nasza profesja będzie kiedyś bardziej doceniona i nie będzie się nam już oferować stawek głodowych ;)
    Wszystkiego Najlepszego z okazji Dnia Tłumacza!
    Pozdrawiam,
    www.joanna-mirek.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Nie wierzcie bloggerom! Jak straciłem niedzielę w 40 stron.

Polak Polakowi wilkiem - mówi stare polskie porzekadło. Wilki niemal wytrzebiliśmy, zastępując je laptopami i innymi cyfrowymi cudami. Watahy nam nie grożą. Zwłaszcza, odkąd jakiś czas temu dorżnięciem postraszył je jeden z ministrów. Największym zagrożeniem są nieodpowiedzialni bloggerzy.   Moja dzisiejsza opowieść będzie momentami niesmaczna. Mimo, iż poświęcam ją polskiej literaturze, osoby z dużą wyobraźnią i wrażliwe na estetykę mogą poczuć ból wykręcanych wnętrzności i smród prostactwa językowego. Odwiedziłem kilka dni temu Empik z myślą, że wesprę polskiego pisarza kilkoma dyszkami. Zaciekawiła mnie książka Katarzyny Michalak zatytułowana "Mistrz". W odróżnieniu od kilku poprzednich, które wziąłem w swoje spragnione kultury dłonie, książka była polecana przez ... polskich bloggerów (a ściślej mówiąc bloggerki). Przyznać muszę, że dla mnie to było coś nowego. Zamiast zachwytów dziennikarzy New York Times'a czy kilku ciepłych słów jakiejś uznanej pisarki wy

Próba sił, czyli jak ugryźć próbkę

Po złożeniu oferty do biura tłumaczeń, tłumacz może otrzymać tzw. próbki tłumaczeniowe, mające na celu zweryfikować jego umiejętności. Część tłumaczy odrzuca taki sposób sprawdzania ich umiejętności, zamykając sobie drogę do współpracy z biurem. Dotyczy to zwłaszcza tłumaczy przysięgłych, którzy uważają próbę kontroli ich umiejętności za urągającą. Nie komentując tego faktu zwracam uwagę, że dzięki temu szansę dostają także zupełnie początkujący tłumacze . Próbka próbce nierówna Próbki tłumaczeniowe, to z reguły jeden lub kilka krótkich tekstów o różnej skali trudności, mające wykazać umiejętności tłumacza w danej dziedzinie. W przypadku próbki przysłanej przez wydawnictwo, tekst może być szerszy objętościowo i zawierać nawet kilka stron. Niemniej jednak przestrzegam przed wykonywaniem próbek, które są przykładowo całym rozdziałem książki. Prezentuj broń Próbki są w świecie tłumaczeń normą. Są pewnego rodzaju ‘rozmową kwalifikacyjną’, na której wypada pokazać się od j

Tłumacz na swoim, blaski i cienie prowadzenia działalności gospodarczej

Zdecydowana większość tłumaczy pisemnych pracuje w domu. W Polsce stosunkowo niewiele jest biur tłumaczeń, które zatrudniają tłumaczy w swoich siedzibach. Duża część pracowników biur to po prostu pracownicy administracyjni, którzy de facto zajmują się nadzorowaniem procesu obiegu dokumentów a nie ich tłumaczeniem. Niewielka liczba biur tłumaczeń zatrudniających tłumaczy na tzw. etacie wynika ze specyfiki branży tłumaczeń pisemnych.  Elektroniczny obieg dokumentacji bardzo usprawnia i przyśpiesza proces relacji klient - biuro i biuro – tłumacz. Specyfika poczty elektronicznej powoduje, że w praktyce tyle samo trwa przesłanie dokumentu do pracownika znajdującego się w pomieszczeniu obok, co jego przesłanie z biura zlokalizowanego w Warszawie do tłumacza siedzącego z kawą przy komputerze w Białce Tatrzańskiej. Dość logiczny wydaje się fakt, że biura tłumaczeń chętnie korzystają też z faktu, że nie muszą w związku z tym opłacać czynszu z tytułu wynajmu dużych pomieszczeń biurowych cz