poniedziałek, 6 maja 2013

Deko handlu czy kilo roboty? Rzecz o współpracy z biurami tłumaczeń


Przeglądając liczna fora branżowe często spotykam się z negatywnymi opiniami dotyczącymi biur tłumaczeń. Zarzuty najczęściej dotyczą problemu prowizji pobieranej przez biura tłumaczeń. Zdarzają się osoby, które posądzają biura o to, że te ostatnie pobierają karygodną prowizję za 'przesyłanie tekstu od klienta do tłumacza i od tłumacza do klienta'. Jest to zarzut zdecydowanie nie na miejscu. Mam wrażenie, że osoby rzucające takie oskarżenia nigdy same nie miały potrzeby lub okazji pozyskiwać klientów w pełni samodzielnie. Nie zdają sobie sprawy z kosztów i czasochłonności procesu pozyskiwania klienta. O czym jeszcze warto wiedzieć?

Po pierwsze należy pamiętać o tym, że solidne biuro bierze na siebie lwią część ryzyka w zakresie opóźnionych płatności czy nieuzasadnionych reklamacji. Niejednokrotnie brałem na siebie opisane wcześniej ryzyko. Pod-zlecając wykonanie pracy opłacałem wystawioną przez pod-wykonawcę fakturę a następnie mordowałem się wiele miesięcy walcząc o odzyskanie pieniędzy od niesolidnego zlecającego. W takim układzie ponosiłem koszty swojej uczciwości i nieuczciwości (lub trudnej sytuacji) kontrahenta.  Nauczony doświadczeniem, wliczałem to ‘ryzyko’ w swoją prowizję. Co więcej, należy mieć świadomość, że opóźniona płatność jest niewielkim ryzykiem. Zdarza się, że biuro w ogóle nie otrzyma zapłaty. Stąd, wszelkie ryzyko jest wliczone w prowizję płaconą biurom pośredniczącym w zdobywaniu zleceń dla tłumaczy i jest to działanie jak najbardziej uzasadnione. Wynika nie tylko z kosztów funkcjonowania biura, ale z ryzyka podjęcia zlecenia od nieuczciwego kontrahenta. Utrzymując relacje z tłumaczem biuro wcale nie musi wyjaśniać tłumaczowi, że fakturę, którą opłaciło za jego usługi biuro opłaciło z własnej kieszeni. Tłumacz skupia się tylko i wyłącznie na kwestii wykonania możliwie jak najlepszego tłumaczenia nie zaprzątając sobie głowy innymi ‘około-tłumaczeniowymi’ zadaniami. To jeden z najsilniejszych argumentów przemawiających za współpracą z biurami tłumaczy.

Drugą sprawą, którą należy poruszyć pisząc o biurach tłumaczeń jest regularność zleceń. Z tłumaczeń pisemnych można żyć godnie zarabiając pieniądze znacznie przekraczające średnie krajowe zarobki. Niemniej jednak, warunkiem jest wspomniana regularność otrzymywanych zleceń, którą znakomicie zapewniają biura współpracujące z tłumaczem. Aby w pełni docenić ten fakt wystarczy już kilkumiesięczna współpraca z danym biurem. Biuro - stały klient tłumacza ma swoich stałych klientów. Z doświadczenia wiem, że klient biura często zleca do tłumaczenia podobne do siebie lub praktycznie identyczne teksty. Konsekwentnie, praca tłumacza postępuje bardzo szybko skutkując dużą ilością tłumaczonych miesięcznie stron i zwiększonym przychodem. Jest zbyt często niedoceniany aspekt regularnej współpracy z biurem.

Kolejną zaletą regularnej współpracy z biurem tłumaczeń jest zaufanie, które buduje się miesiącami a nawet latami. Zakładając odrobinę szczęścia tłumacza (brak nieuzasadnionych reklamacji), po kilku miesiącach regularnej współpracy pracownik / właściciel biura ufa tłumaczowi i jego umiejętnościom. W ten sposób, jeżeli nawet dojdzie do przykrej sytuacji w której klient biura składa reklamację dotyczącą wyników pracy tłumacza, tłumacz może swobodnie przyznać się do błędu bez obaw, że natychmiast straci cenne źródło dochodów. Prawda ludowa głosi, że nie myli się tylko ten, kto nic nie robi. Zaufanie w branży tłumaczeń jest sprawą absolutnie najwyższej wagi i chroni tłumacza w krytycznych momentach. Może zdarzyć się także sytuacja, że złożona przez klienta biura reklamacja będzie zupełnie bezpodstawna i nieoparta na żadnych rzeczowych argumentach. Zaufanie do tłumacza powoduje, że biuro uznaje argumenty tłumacza za uzasadnione a tym samym samo ponosi konsekwencje i bierze na swoje barki rozwiązanie sporu z klientem, nie obciążając w żaden sposób (zwłaszcza finansowy) tłumacza. Podkreślam, że z biurami, z którymi miałem okazję współpracować tylko część jest skłonna do takiego poświęcenia. I właśnie takiej współpracy z biurami życzę każdemu tłumaczowi, który zajrzy na mojego bloga.

Wyżej opisane zalety współpracy z biurami to tylko podstawowe argumenty za korzyściami płynącymi z takiej współpracy dla obu stron – biura i tłumacza. Nawet jeżeli wydaje się, że biur tłumaczy w naszym kraju są przynajmniej setki, jest to dość hermetyczne i wąskie środowisko. Właściciele biur często znają się ze sobą, poznając się przy okazji spotkań branżowych czy szkoleń. W efekcie, dość sporym zagrożeniem dla tłumacza jest fatalna opinia, którą może sobie 'wyrobić' współpracując z jednym z biur. Z drugiej strony zdarzyła mi się sytuacja, że zostałem wysoko oceniony przez jedno z biur, dla którego miałem okazję pracować. Okazało się, że biuro należało do właścicielki kilku innych biur z innych miejscowości. Dzięki temu, zyskując dobrą opinię wśród pracowników jednego biura zostałem polecony kolejnym, co zaowocowało mnogością zleceń. 

W następnym poście skupię na temacie biur, z którymi współpracować nie warto. 

6 komentarzy:

  1. Wszystko, o czym piszesz to prawda. Stawki biur tłumaczeń są wyższe od tych oferowanych przez freelancerów. Biorąc jednak pod uwagę różnice między tymi podmiotami nie sądzę, żeby było się o co oburzać. Biuro, dzięki współpracy z wieloma tłuamczami, może obsłużyc ogromne ilości tekstu w krótkim czasie, bierze na siebie odpowiedzialność za dostarczenie tłumaczenia w czasie, a także musi liczyć się z wydatkami administracyjymi i organizacyjnymi.
    Tłumaczenia techniczne i specjalistyczne

    OdpowiedzUsuń
  2. No co z tymi biurami, z którymi współpracować nie wart? ;p

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam, czy moglabym prosić o adres e-mail do Pana? Chciałabym zadać Panu kilka pytań odnośnie pracy tlumacza.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Też prowadzę biuro tłumaczeń i uważam, że takie pasywne zajęcie, oparte na prowizji, to łatwiejszy i wygodniejszy sposób na zarabianie pieniędzy niż tłumaczenie na własną rękę, z pewnością bardziej dochodowe niż praca własnych rąk, analogiczne do rentierstwa. Jakkolwiek niektórzy moi tłumacze, w tym tłumacze medyczni, nie chcieliby martwić się całą tą papierologią i walką o klienta na własnej działalności, tylko wolą spokojnie tłumaczyć, choć za mniejsze pieniądze, jednak bez ponoszenia ryzyka i użerania się z różnymi dziwnymi klientami z ulicy, para-kosmitami oraz zwlekającymi z płatnościami zleceniodawcami. Pozdrawiam triatlonistę, triatlonista-amator. Polecam Chęciny Triatlon 1/4 IM.

    OdpowiedzUsuń