Przejdź do głównej zawartości

Duży może więcej


Dzisiaj krótki wpis dla wielbicieli gadżetów i dyskusji o wyższości jednego sprzętu nad drugim.

Jest rzeczą oczywistą, że podstawowym narzędziem w pracy tłumacza jest komputer. Jego typ i klasę osobiście uważam za rzecz drugorzędną. Najczęściej pracujemy z otworzonym okienkiem edytora tekstowego oraz przeglądarką internetową obsługującą dostępne w sieci słowniki. Ewentualnie do tego zestawu dochodzi jakiś słownik na dysku CD. Nawet starej daty komputery swobodnie sobie radzą z takim zestawem. Dlatego na pytanie, komputer stacjonarny czy laptop odpowiadam …

Monitor

Uważam dobrej klasy monitor za podstawowy sprzęt, w który faktycznie warto zainwestować większą kwotę, jeżeli się taką dysponuje. Nie ulega dla mnie wątpliwości, że spoglądanie przez 10 godzin dziennie w monitor starej generacji emitujący szkodliwe promieniowanie naraża tłumacza na problemy ze wzrokiem a także na inne problemy zdrowotne. Z przyczyn komfortu pracy, biorąc pod uwagę niewielkie różnice cenowe monitorów odradzam oszczędności na rozmiarze monitora. 

Zdecydowanie groteskowo brzmią porady sprzedawców sprzętu komputerowego, którzy proponują mi maszyny wyposażone w ekran o rozmiarze 13 cali. Mimo ich gorących zapewnień, że to idealny sprzęt i sami z takiego korzystają, zdecydowanie uważam takie propozycje dla tłumacza za nieporozumienie. Osobiście korzystam z monitora o przekątnej 24 cali podpiętego do laptopa. 

Dlaczego aż 24 cali? Odpowiedź jest bardzo prosta. Wystarczy przyłożyć do monitora o tej przekątnej dwie kartki formatu A4. Mieszczą się idealnie zostawiając jeszcze zapas na margines. Dzięki temu rozwiązaniu, weryfikując wykonaną przez siebie pracę tłumaczeniową, na jednym ekranie wyświetlam jednocześnie dokument źródłowy oraz przetłumaczony dokument. Nie muszę przesuwać stron w prawo lub w lewo, co znacznie podnosi komfort i tempo procesu weryfikacji tekstu. Dodatkowo na ekranie laptopa mogę przykładowo korzystać ze słownika unikając potrzeby przełączania okien na monitorze głównym. 

Zdecydowanie należy przy zakupie monitora zwrócić uwagę na dwie rzeczy. Pierwsza to tzw. częstotliwość odświeżania. Im częstotliwość wyższa, tym lepiej dla oczu. Druga, to rodzaj matrycy (matowy lub błyszczący, tzw. glare) Jestem gorącym zwolennikiem matryc matowych. Pracując z monitorem matowym oczy mniej się męczą. Matryca taka wydaje mi się także bardziej 'odporna' na wszelkiego rodzaje refleksy świetlne, co ma znaczenie, zwłaszcza jeżeli tłumacz wykonuje swoją pracę w bardzo oświetlonym pomieszczeniu. 

Podkreślam, że opracowane przeze mnie rozwiązanie służy jedynie podniesieniu komfortu pracy i nie ma mowy o tym, że inne rozwiązania nie mogą być równie skuteczne.
Wraz z nowymi systemami, np. Windows 8 które ‘z natury’ są przystosowane do wyświetlania na jednym monitorze wielu aplikacji na raz warto rozważyć kupno jeszcze większego monitora. 

Komentarze

  1. Hej, mój idolu!
    "Zdecydowanie należy przy zakupie monitora zwrócić uwagę na dwie rzeczy. Pierwsza to tzw. częstotliwość odświeżania. Im częstotliwość wyższa, tym lepiej dla oczu."

    To dotyczyło monitorów szklanych (CRT). Nikt chyba już ich nie używa.
    Dlaczego więc biednym humanistom wciskasz niesprawdzone informacje?

    Sprawdź sobie u źródeł:

    "Since activated LCD pixels do not flash on/off between frames, LCD monitors exhibit no refresh-induced flicker, no matter how low the refresh rate."

    I dalej: "A rate of 100 Hz is comfortable at almost any size. However, this does not apply to LCD monitors. The closest equivalent to a refresh rate on an LCD monitor is its frame rate, which is often locked at 60 frame/s. But this is rarely a problem, because the only part of an LCD monitor that could produce CRT-like flicker—its backlight—typically operates at around 200 Hz."

    Przetłumaczyć Ci to?

    Twój wierny fan,
    Frytex

    OdpowiedzUsuń
  2. Sporo osób ciągle korzysta z monitorów CRT. To po pierwsze. Po drugie, jak sam cytujesz (źródło zawsze warto podać, zapamiętaj sobie mój fanie), jak nie częstotliwość odświeżania to klatki na sekundę. Jak zapewne doczytałeś w tychże źródłach, niski współczynnik klatek na sekundę powoduje wrażenie „skakania” obrazu, z kolei wysoki zwiększa wrażenie płynności wyświetlania. Pozdrawiam i dziękuję za twoją czujność.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zdecydowanie zgadzam się z tym, że osoby pracujące z tekstem przez większą część pracy potrzebują dużego rozmiaru ekranu. Ale jak to zestawić z koniecznością używania sprzętu mobilnego. Jak wiadomo, nawet największy laptop nie ma przekatnej ekranu większej niż 17 cali, a mobilne sprzęty zaczynają się raczej przy 15 calach. Jakie jest Twoje zdanie apropos korzystania z laptopa jako tłumacz? Takie są moje wymagania (mobilność + praca z tekstem) i osobny monitor odpada - jakie miałbyś rady ze swojego doświadczenia?

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Nie wierzcie bloggerom! Jak straciłem niedzielę w 40 stron.

Polak Polakowi wilkiem - mówi stare polskie porzekadło. Wilki niemal wytrzebiliśmy, zastępując je laptopami i innymi cyfrowymi cudami. Watahy nam nie grożą. Zwłaszcza, odkąd jakiś czas temu dorżnięciem postraszył je jeden z ministrów. Największym zagrożeniem są nieodpowiedzialni bloggerzy.   Moja dzisiejsza opowieść będzie momentami niesmaczna. Mimo, iż poświęcam ją polskiej literaturze, osoby z dużą wyobraźnią i wrażliwe na estetykę mogą poczuć ból wykręcanych wnętrzności i smród prostactwa językowego. Odwiedziłem kilka dni temu Empik z myślą, że wesprę polskiego pisarza kilkoma dyszkami. Zaciekawiła mnie książka Katarzyny Michalak zatytułowana "Mistrz". W odróżnieniu od kilku poprzednich, które wziąłem w swoje spragnione kultury dłonie, książka była polecana przez ... polskich bloggerów (a ściślej mówiąc bloggerki). Przyznać muszę, że dla mnie to było coś nowego. Zamiast zachwytów dziennikarzy New York Times'a czy kilku ciepłych słów jakiejś uznanej pisarki wy

Próba sił, czyli jak ugryźć próbkę

Po złożeniu oferty do biura tłumaczeń, tłumacz może otrzymać tzw. próbki tłumaczeniowe, mające na celu zweryfikować jego umiejętności. Część tłumaczy odrzuca taki sposób sprawdzania ich umiejętności, zamykając sobie drogę do współpracy z biurem. Dotyczy to zwłaszcza tłumaczy przysięgłych, którzy uważają próbę kontroli ich umiejętności za urągającą. Nie komentując tego faktu zwracam uwagę, że dzięki temu szansę dostają także zupełnie początkujący tłumacze . Próbka próbce nierówna Próbki tłumaczeniowe, to z reguły jeden lub kilka krótkich tekstów o różnej skali trudności, mające wykazać umiejętności tłumacza w danej dziedzinie. W przypadku próbki przysłanej przez wydawnictwo, tekst może być szerszy objętościowo i zawierać nawet kilka stron. Niemniej jednak przestrzegam przed wykonywaniem próbek, które są przykładowo całym rozdziałem książki. Prezentuj broń Próbki są w świecie tłumaczeń normą. Są pewnego rodzaju ‘rozmową kwalifikacyjną’, na której wypada pokazać się od j

Tłumacz na swoim, blaski i cienie prowadzenia działalności gospodarczej

Zdecydowana większość tłumaczy pisemnych pracuje w domu. W Polsce stosunkowo niewiele jest biur tłumaczeń, które zatrudniają tłumaczy w swoich siedzibach. Duża część pracowników biur to po prostu pracownicy administracyjni, którzy de facto zajmują się nadzorowaniem procesu obiegu dokumentów a nie ich tłumaczeniem. Niewielka liczba biur tłumaczeń zatrudniających tłumaczy na tzw. etacie wynika ze specyfiki branży tłumaczeń pisemnych.  Elektroniczny obieg dokumentacji bardzo usprawnia i przyśpiesza proces relacji klient - biuro i biuro – tłumacz. Specyfika poczty elektronicznej powoduje, że w praktyce tyle samo trwa przesłanie dokumentu do pracownika znajdującego się w pomieszczeniu obok, co jego przesłanie z biura zlokalizowanego w Warszawie do tłumacza siedzącego z kawą przy komputerze w Białce Tatrzańskiej. Dość logiczny wydaje się fakt, że biura tłumaczeń chętnie korzystają też z faktu, że nie muszą w związku z tym opłacać czynszu z tytułu wynajmu dużych pomieszczeń biurowych cz